Ostatnia Wieczerza o… dziewiątej rano

Kilka lat temu ten mój tekst ukazał się na cerkiew.pl, a potem również na cerkiew.info. Po naniesieniu kilku drobnych poprawek publikuję ten tekst również tutaj, bo, niestety, temat wciąż jest bardzo aktualny.

4_5b.jpg

ODZWIERCIEDLENIE
Wielki Tydzień, w cs. Strastnaja Sedmica, to niewątpliwie najważniejszy czas w roku dla każdego prawosławnego chrześcijanina traktującego swoją wiarę jako coś fundamentalnego, albowiem to właśnie wtedy wspominamy jej największe, najważniejsze Tajemnice i wydarzenia. Nabożeństwa tego okresu mają swój wyjątkowy porządek, a ich korzenie sięgają czasów starożytnych. Wielki Tydzień to jedyny okres życia Chrystusa, o którym wiemy, co robił dzień po dniu, a nawet godzina po godzinie. By umożliwić wiernym przejście z Chrystusem przez te ostatnie jakże dramatyczne dni Jego ziemskiego życia aż do Jego przejścia ze śmierci do Życia, tj. Paschy, Ojcowie Kościoła ułożyli nabożeństwa Wielkiego Tygodnia w konkretnym porządku o treści odpowiadającej poszczególnym dniom, a wręcz i godzinom – czytanie ewangeliczne i hymnografia dokładnie odzwierciedlają tamte wydarzenia. W tym też celu przed wiekami postanowiono, by był to jedyny czas w roku, kiedy dzień liturgiczny nie zaczyna się od nabożeństwa wieczornego, tj. wieczerni, lecz od nabożeństwa wczesno-porannego, tj. jutrzni – w ciągu pozostałych dni dzień liturgiczny w Cerkwi zaczyna się od zachodu słońca, tak jak w judaizmie [de facto powieczerza w Wielkim Tygodniu łączą mijający dzień z następującym]. A więc, Wielki Tydzień zaczyna się Jutrznią Wielkiego Poniedziałku, choć należy tu zaznaczyć, iż zgodnie ze starożytną tradycją Kościoła, wieczorne nabożeństwa Niedzieli Palmowej nie mają już tak radosnego charakteru, jak te poranne, lecz pokutny, przygotowawczy.

JUTRZNIA OBLUBIEŃCA
Jutrznia trzech pierwszy dni, tj. Wielkiego Poniedziałku, Wtorku i Środy, ma praktycznie identyczną strukturę, a jednym z jej najbardziej charakterystycznych momentów jest śpiew troparionu Oto Oblubieniec nadchodzi o północy (cs. Se Żenich gradiet w polunoszczi), stąd też to nabożeństwo nazywane jest Jutrznią Oblubieńca. Hymn ten wskazuje, by jutrznia tych trzech pierwszych dni była sprawowana w okolicach północy, ewentualnie nad ranem, gdyż dni te wzywają nas do czuwania na wzór panien roztropnych, o których Chrystus nauczał w słynnej przypowieści w Wielki Wtorek. I tu, jak widać, zaczyna się problem godzin sprawowania wielkotygodniowych nabożeństw, o którym ma być ten felieton. Bo, o której – jeśli w ogóle – jest sprawowane to nabożeństwo? Zazwyczaj o godz. 17 dnia poprzedniego. A co z przypisaną na pierwsze trzy dni Liturgią Uprzednio Poświęconych Darów, której nieodłączną część jest Wieczernia? O dziewiątej rano, mimo że w Wielkim Poście coraz popularniejszym staje się powrót do sprawowania jej o właściwej porze, czyli w godzinach wieczornych. Przeniesienie na wcześniejszą porę jednego nabożeństwa wielkotygodniowego w zasadzie niesie ze sobą przesunięcie niemalże wszystkich nabożeństw tego okresu aż o pół dnia, co burzy cały zamysł Świętych Ojców, a zakłóca i nasze przeżywanie tego Świętego Tygodnia. Oczywiście, najjaskrawszym przykładem jest tutaj Wielki Czwartek, lecz o tym napiszę za chwilę.

POWODY ZMIANY PORZĄDKU NA NIEWŁAŚCIWY
Najpierw chcę odpowiedzieć na pytanie, które zapewne w tym momencie nurtuje Czytelnika: kiedy i dlaczego zmieniono pory sprawowania większości nabożeństw wielkotygodniowych, mimo że słusznie uważamy się za Kościół pielęgnujący starożytne tradycje? Należy tu zaznaczyć, iż nie jest to problem tylko polskiej Cerkwi, lecz istnieje on w jakieś mierze także w innych prawosławnych Cerkwiach lokalnych, Cerkwiach orientalnych, a nawet i części Kościołów greckokatolickich. Oczywiście, coraz częściej można spotkać parafie czy monastery, w których te nabożeństwa sprawowane są o właściwych porach, ale to wciąż niewielki procent. Można z pewnością stwierdzić, że zmiany te następowały stopniowo, tj. przesunięcia te początkowo nie były aż tak drastyczne – od przepisanych pór różniły się o godzinę, dwie, aż w przeciągu następnych lat rozdźwięk pomiędzy typikonem a praktyką narastał. Przyjmuje się, że mniej więcej dopiero w połowie XIX wieku poprzestawiane pory większość nabożeństw wielkotygodniowych stały się normą we wszystkich Cerkwiach lokalnych. Istnieją trzy główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Najważniejszą z nich jest kwestia postu eucharystycznego: o ile z przystępowaniem do Eucharystii w innych okresach roku bywa różnie, to w Wielkim Tygodniu, a zwłaszcza w Wielki Czwartek, do tego Sakramentu przystępują praktycznie wszyscy zgromadzeni w świątyni – gdyby ludzie musieli nic nie jeść i nic nie pić od północy aż do wieczora, z pewnością przystępujących byłoby mniej, szczególnie zważywszy na fakt, że w Wielkim Tygodniu obowiązuje srogi post. Druga przyczyna znajduje swoje źródło w ówczesnych trudnych warunkach życia prawosławnych, czyli okupacji islamskiej na Bliskim Wschodzie oraz Bałkanach. Ludzie bali się iść do cerkwi nad ranem czy też wieczorem. Poza tym, godziny pracy zaczęły się stawać coraz bardziej rygorystyczne, przez co nie każdy mógł sobie pozwolić na nocne czuwanie. Trzecia przyczyna to „nagromadzenie się” momentami niektórych nabożeństw, zwłaszcza właśnie w wielkoczwartkowy wieczór – nie każdy jest w stanie wytrwać kilka godzin z rzędu w cerkwi z ewentualną drobną przerwą.
Obecnie można spotkać się z teorią, iż poprzestawiany porządek wielkotygodniowych nabożeństw ma odzwierciedlać to, że świat w tych dniach „stanął na głowie”, bo jego Stwórca cierpi i umiera, albo też że Cerkiew pragnie przyspieszyć czas Paschy Chrystusowej, wyczekując jej, lecz próżno szukać potwierdzenia takich opinii w typikonie.

WIELKI CZWARTEK – OSTATNIA WIECZERZA O DZIEWIĄTEJ RANO
Wróćmy teraz do Wielkiego Czwartku, który, jak już wspomniałam, najbardziej cierpi na tych wymuszonych przez trudne okoliczności zmianach, mimo że to właśnie on rozpoczyna już absolutnie szczytowe obchody Wielkiego Tygodnia, co widać choćby w kanonie tego dnia:
Słowo powiedziało uczniom:
„Idźcie, przygotujcie Paschę w Wieczerniku,
umacniającą rozum,
Paschę inaugurującą Misteria
a da się zauważyć też w określeniu tych ostatnich trzech dni, popularnym zwłaszcza na Zachodzie: Triduum Paschalne lub też Triduum Sacrum. Jutrznia Wielkiego Czwartku, w przeciwieństwie do pierwszych trzech dni, powinna być sprawowana rano (lub nad ranem), gdyż ma ona charakter już nie tyle czuwający, co przygotowawczy do Wieczerzy Pańskiej, a nawet i świąteczny; znamiennym jest fakt, iż na tej jutrzni śpiewa się pełny kanon składający się z dziewięciu pieśni, tak jak ma to miejsce w niedziele i święta, ponadto zaprzestaje się odmawiania modlitwy św. Efrema Syryjczyka z pokłonami, a także melodie są nie postne, lecz uroczyste (z wyjątkiem wersetów przed troparionem i samego troparionu oraz recytowanej, a nie śpiewanej Doksologii na jutrzni). Tylko na ten dzień w Wielkim Tygodniu zmienia się kolor szat liturgicznych z czarnego na czerwony. W praktyce nabożeństwo to sprawowane jest w Wielką Środę wieczorem, czyli wtedy, kiedy Chrystus zostaje namaszczony przez nierządnicę na Swój pogrzeb. Trochę inny wydźwięk, prawda?

Szczytem Wielkiego Czwartku jest oczywiście Liturgia św. Bazylego Wielkiego łączona z Wieczernią, czyli po ang. Vesperal Liturgy (Vespers to Wieczernia; dla potrzeb tekstu utworzę tu neologizm: „Wieczerniowa Liturgia”) – nieprzypadkowo przytaczam w tym momencie angielską nazwę, albowiem ona wyraźnie wskazuje porę, o jakiej ta Liturgia powinna być sprawowana. Typikon zaleca, by była ona sprawowana późniejszym popołudniem. Ma to swój głęboki sens, gdyż Chrystus spożył paschalną wieczerzę ze Swoimi uczniami tak, jak nakazywało to Mojżeszowe Prawo: późnym popołudniem. Wiedząc o tym, że to Jego ostatnia wieczerza, zostawia uczniom Siebie Samego dzięki ustanowieniu sakramentu Eucharystii. Tymczasem ten piękny hymn Wieczeri Twojej Tajnyja słyszymy przedpołudniem, tj. na Liturgii, która zazwyczaj zaczyna się o dziewiątej rano. Ktoś mógłby powiedzieć, iż to po prostu jedna z modlitw przed przyjęciem Eucharystii, a więc ma ona taki sam charakter na każdej Liturgii, niezależnie od pory. Lecz, nie bez przyczyny, zgodnie z nakazami liturgicznymi, hymn ten śpiewany jest w Wielki Czwartek wielokrotnie, wskazując, iż tego jednego dnia chodzi o tę konkretną Wieczerzę: Ostatnią Wieczerzę, która miała miejsce tamtego świętego wieczoru.

W konsekwencji, Jutrznię Wielkiego Piątku sprawuje się w wielkoczwartkowe popołudnie. Oczywiście, znowu mogą pojawić się głosy, iż nie jest to wcale takie bezsensowne, skoro zaczyna się ona troparionem Wielkiego Czwartku (Kiedy chwalebni uczniowie zgromadzeni na wieczerzy…, cs. Jegda slawnii uczenici), a pierwsze trzy (J 13, 31–18,1; J 18, 11-28; Mt 26, 57-75) z dwunastu Ewangelii pasyjnych (cs. Strasti) mówią jeszcze o wielkoczwartkowych wydarzeniach. Lecz tutaj należy wyjaśnić, jaka była starożytna praktyka chrześcijan kontynuowana przez następnych kilkanaście wieków. Otóż, po popołudniowej/wieczornej Liturgii Wieczerzy Pańskiej wierni, którzy pościli cały dzień, by przyjąć na tej Liturgii Ciało i Krew Chrystusa, udawali się do swych domów na postną kolację, która była pierwszym tak pożywnym posiłkiem aż od Niedzieli Palmowej: tego dnia typikon zezwala na zjedzenie ciepłego posiłku przygotowanego na oleju na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy – Wielki Czwartek, jak już zaznaczyłam wcześniej, jest jednak zarazem wielkim świętem. Był to jednocześnie ostatni posiłek aż do wielkanocnego śniadania, zgodnie z najstarszymi kanonami, bo apostolskimi. Bezpośrednio po tej szybko spożytej kolacji (jak możemy przeczytać w poleceniach dla Żydów dotyczących tej wieczerzy: spożywać będziecie pośpiesznie, gdyż jest to Pascha na cześć Pana, Wj 12, 11), a więc w późnych godzinach wieczornych Wielkiego Czwartku, czyli niedługo przed północą, wierni udawali się do cerkwi na nabożeństwo czuwania zwane po grecku Pannychis, na które składało się te same dwanaście Ewangelii, które teraz czytamy na Jutrzni Wielkiego Piątku – zresztą, tamto nabożeństwo przekształciło się właśnie w jutrznię. Pierwsze hymny i czytania tego nabożeństwa mają charakter wielkoczwartkowy gdyż, jak już wcześniej wspomniałam, wieczór Wielkiego Czwartku wraz z Ogrójcem, czyli modlitwą Chrystusa o Kielich i Jego wydaniem i pojmaniem, a następnie ciąganiem po sądach, rozpoczyna Jego zbawczą Mękę. Jutrznia Wielkiego Piątku we wszystkich tradycjach liturgicznych ma charakter czuwania, o które tak prosił Chrystus Swoich uczniów w Ogrójcu, zresztą do dzisiaj wśród niektórych narodów zachowało się określenie tej nocy i tego nabożeństwa jako „Wielkie Czuwanie”, czyli np. w Serbii jest to Veliko Bdenije, zaś w Armenii Khavaroom. Stąd też praktyka trzymania zapalonych świec, choć oczywiście ma to też jeszcze inną symbolikę. Dość dużej liczbie wiernych Wielki Czwartek kojarzy się głównie właśnie z tym nabożeństwem. W ten sposób takie hymny jak Dnies wisit na Drewie czy Razbojnika blagorazumnaho utożsamiają z Wielkim Czwartkiem, miast Piątkiem, a Wieczerza Pańska, a więc i Eucharystia, często gdzieś „umyka”.

DALSZE NABOŻEŃSTWA – PORZĄDEK W MIARĘ ZACHOWANY
Co się tyczy następnych nabożeństw, czyli Królewskich Godzin Kanonicznych Wielkiego Piątku, Wieczerni Wielkiego Piątku oraz Jutrzni Wielkiej Soboty, to starożytny, właściwy porządek został praktycznie zachowany w wielu – może nawet większości – parafii. Jedynie jeśli chodzi o to ostatnie nabożeństwo, bywa ono łączone z Wieczernią Wielkiego Piątku, miast być sprawowanym nad ranem w Wielką Sobotę. Wówczas wschodni Słowianie bardzo często skracają Pieśni Pochwalne składające się z trzech stacji, mimo że są one esencją tego nabożeństwa, i we wszystkich tradycjach oprócz wschodniosłowiańskiej każda z tych stacji ma niepowtarzalną, starożytną melodię. Natomiast o wielkosobotniej Liturgii św. Bazylego z Wieczernią nie zamierzam tu pisać, gdyż jest to temat na osobny artykuł.

JAK ROZWIĄZAĆ PROBLEM?
Rozważywszy powyższe kwestie, nasuwa się pytanie: jak rozwiązać problem poprzesuwanych nabożeństw Wielkiego Tygodnia? Jak sobie poradzili rzymscy-katolicy, którzy mieli ten problem dłużej niż my? U nich uczynił to dopiero papież Pius XII, który w latach 50. ubiegłego wieku zreformował wielkotygodniowe nabożeństwa i skrócił post eucharystyczny do zaledwie trzech godzin. Co prawda nabożeństwa wróciły na właściwe miejsca, lecz zostały znacząco skrócone. To na pewno nie jest właściwe rozwiązanie. Z kolei prawosławni Orientalni zachowują należyty porządek praktycznie wszystkich nabożeństw oprócz Liturgii Wielkiego Czwartku i, by zachować namiastkę Ostatniej Wieczerzy, Ormianie, Syryjczycy i Malankarczycy (Indusi) rozdzielili święty obrzęd obmycia nóg od Liturgii, i przenieśli go na wieczór. To również wydaje się być nienajlepszym pomysłem. Przy tym należy zaznaczyć, że część parafii koptyjskich, syryjskich i indyjskich celebruje wielkoczwartkową Liturgię wczesnym popołudniem (około trzynastej) – to już jest coś; zdarza się to również w serbskich wspólnotach.

Zatem przypomnijmy sobie powody poprzestawianych nabożeństw: post eucharystyczny i trudne warunki życia (obecnie: praca). Jeśli chodzi o to pierwsze, coraz częściej wraca praktyka, w XIX wieku często zapominana, że w przypadku wieczornych Liturgii, z błogosławieństwem kapłana, post eucharystyczny trwa nie od północy, lecz po prostu osiem (w niektórych tradycjach dziewięć) godzin, co daje możliwość ponownych wieczornych Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów, co też ma miejsce w wielu parafiach w Wielkim Poście, dlaczego więc nie można tego zastosować wobec Wielkiego Tygodnia?… Czytelnik pewnie się teraz zastanawia, co zatem zrobić z Jutrzniami? Osobiście uważam, że jeśli nie dałoby się ich przenieść na 23 lub godziny późniejsze (tak jak udało się to utrzymać w przypadku Wielkiej Soboty), to może 6 albo 7 rano? Na pewno byłaby to lepsza pora, niż godzina siedemnasta dnia poprzedniego, lub obecna pora Liturgii – dziewiąta rano.

Natomiast jeśli chodzi o Wielki Czwartek, bardzo ważnym jest, by Liturgię tego dnia przywrócić godzinom popołudniowym/wieczornym, gdyż Ten Dzień to jeden z kluczy do właściwego pojmowania Sakramentu Eucharystii, co do którego wśród nas często pokutują dziwne przesądy i opinie, i być może jest to skutkiem również wielkoczwartkowej Liturgii zepchniętej na trochę dalszy plan. Post eucharystyczny mógłby wówczas trwać również osiem godzin, i byłoby to zaiste pięknym, móc przez poranną jutrznię i resztę dnia przygotowywać się do tej Liturgii. Ponadto, ludziom łatwiej byłoby przyjść na tę Liturgię, gdyby była sprawowana ona popołudniem (np. o 15, 16 czy 17), niż jak to dzieje się teraz – o dziewiątej rano, czyli de facto w środku dnia. Wtedy Jutrznię Wielkiego Piątku wystarczyłoby przesunąć z 17-18 na 21, 22 czy 23 (zależy, o której kończyłaby się Liturgia), i w ten sposób wszystko byłoby na swoim miejscu, a dla zwykłych wiernych nie byłby to aż taki szok związany z przesunięciem Strasti Hospodnich, które, jakby nie było, wciąż byłyby sprawowane w Wielki Czwartek wieczorem, z tym że o porze zgodnej z przepisami liturgicznymi. Zdaję sobie sprawę, że tym, którzy mieszkają daleko od cerkwi, byłoby trudniej ze względu na dojazd, lecz łączenie wielkoczwartkowej Liturgii i wielkopiątkowej Jutrzni wydaje się nie być najrozsądniejszym pomysłem, gdyż trwałoby to wiele godzin, co z pewnością doprowadziłoby do skrótów, a przecież i bez tego w wielu parafiach nawet się nie czyta (nie mówiąc już o śpiewie) wszystkich piętnastu antyfon wielkopiątkowej Jutrzni.

Z drugiej strony jednak, widziałam np. parafie antiocheńskie, które mają wielkoczwartkową Liturgię o szesnastej, a o dziewiętnastej jutrznię Wielkiego Piątku – pomiędzy obydwoma nabożeństwami jest przerwa na parafialną agapę; ludzie nie wytracają czasu na powrót do domów, lecz zostają na terenie cerkwi, a zarazem nie są w „ciągu nabożeństwowym”, lecz wspólnie spożywają ostatni posiłek przed Paschą, co jest niejako przedłużeniem tej Mistycznej Wieczerzy. Czyż nie jest to piękne?

Rozumiem, iż tych wszystkich zmian nie dałoby się wprowadzić od razu i wszędzie, lecz w przypadku miejscowości, gdzie są co najmniej dwie cerkwie, można przypuszczać, iż byłoby możliwym, by przynajmniej jedna parafia stosowała się do właściwego porządku liturgicznego. Zwłaszcza, że jednak obecnie ten kanoniczny porządek nabożeństw Wielkiego Tygodnia bardziej pasowałby osobom pracującym i uczącym się.

2 myśli w temacie “Ostatnia Wieczerza o… dziewiątej rano

Dodaj komentarz